Profil du CMDR alexbe > Journal de bord

(Python)

Następna w planie podróży była Elysia - tu chciałbym przestrzec odkrywców - odwiedzane tego układu statkiem z konfiguracją typową do dalekich badań przestrzeni może skończyć się niemiłą niespodzianką. Jak tylko wyszedłem z nadprzestrzeni mój komunikator zapełnił się pogróżkami wysyłanymi przez niewyżytych rabusiów i innego dziadostwa. Dolatując do najbliższej stacji dwa razy unikałem przechwycenia by w końcu trzeciego napastnika nauczyć moresu w otwartej potyczce. I pomyśleć że to wszystko się dzieje pod imperialna jurysdykcją.
Tradycyjne znalazłem wrak statku z danymi , które zarchiwizowałem :). Sam układ składa się ze słońca , dwóch planet i 4 stacji. Stacje na księżycu krążącym wokół zamieszkałej planety przeżywaja aktualnie swój rozkwit. Dopóki naukowcy nie opracują osłon atmosferycznych kompatybilnych z aktualnie stosowanym napędem - rozwój miedzy-planetarnego handlu będzie możliwy tylko dzięki takim i orbitalnym instalacjom.
W samym układzie nie znalazłem niczego ciekawego - postanowiłem więc odwiedzić bazę Tiley Holdings .
Układ w sektorze Hyades nie sprawiał specjalnie imponującego wrażenia. Bliskość zamieszkałych wymusza na badaczach utrzymywanie ciągłej czujności. Rozpocząłem żmudne przeszukiwania zimnych planet systemu - na jednej z nich złoża minerałów układały się w dziwaczny i niepokojący wzór.
Zdecydowałem się na lądowanie właśnie na niej , powierzchnia usłana była tonami kosmicznego gruzu , pełna pagórków , lei i skał. Eksploracja terenu w tak ciężkich warunkach terenowych przynosiła jednak efekty , znalazłem kilka skupisk kontenerów - pełnych cennych minerałów , a także kontrabandy.
Jedno z takich miejsc było bronione przez skimmery , zdecydowałem się na małą potyczkę z nimi - manewrowanie łazikiem w takim terenie było na tyle utrudnione że prosta operacja przerodziła się w zaciętą bitwę.
Miejsce chronione przez drony było wypełnione kontenerami ze złomem, co za rozczarowanie. Przeczesawszy jeszcze kawałek planety postanowiłem rozejrzeć się jeszcze po układzie.
W przestrzeni , pośród resztek zniszczonego statku odnalazłem nadajnik z danymi - nie omieszkałem ich skopiować. Nie widząc sensu w kontynuowaniu badań wyruszyłem w dalszą drogę
Podróż powrotna do cywilizacji była dość długa i żmudna , miałem czas zastanowić się nad doborem statku i wyposażenia , mimo dużego komfortu - również psychicznego - jaki zapewnia pełna konfiguracja okrętu , większość zabranego sprzętu pozostała nie wykorzystana. Uzbrojenie , moduły obronne , wzmocnienia kadłuba , tylko raz miałem okazje z nich skorzystać i to na własne życzenie. Co prawda kolejne punkty ekspedycji leżą w rejonie zamieszkałej bańki - gdzie można się spodziewać ataku piratów , ale przecież statek czy wyposażenie można zmienić. Z myśliwca skorzystałem ze dwa razy żeby swobodnie polatać nad kanionami na planetach.
Badając systemy planetarne , przez które przelatywałem, zastanawiałem się również nad ułomnością systemów skanujących , cała nowoczesna technologia , którą mamy w 34 wieku nie pozwala na wykrycie z orbity anomalii na planecie - ruin, baz obcych, interesujących zjawisk jak np. gejzery , rozbitych statków , czy przejawów życia. Wszystko opiera się na obserwacji wizualnej. Słabo.
Starałem się zbadać większość systemów , które nie były jeszcze skatalogowane przez innych pilotów , wbrew pozorom, mimo stosunkowo niewielkiej odległości od cywilizacji było ich dość sporo. W sektorze Col 132 natrafiłem na interesujący układ - 3 słońca , duża ilość planet , w tym wiele nadających się do terra-formacji. Ale najciekawsza była zagadka , która pojawiła się przed moimi oczami. Otóż pierwsze słońce było już odkryte przez jednego z komandorów , nie jest to fakt dziwny , wielu podróżników podczas przelotu skanuje tylko słońce i leci dalej. Interesujące natomiast było to, że do pięciu planet ściągnęły się informacje z galaktycznej bazy EDSM - mimo że w Kosmicznej Kartografii funkcjonowały ze statusem nieodkryte.. Jaka historia się za tym kryje , co się stało z pilotem , które je zeskanował - czy zginął w tym systemie podczas badań ? Czy też u celu swej podróży ? Zaatakowany przez piratów , wpadł w anomalię ,doświadczył awarii sprzętu , czy popełnił błąd o jaki nietrudno podczas dalekiej wyprawy. Za pierwszą opcją przemawiał fakt zbadania przez niego początkowych - położonych najbliżej pierwszego słońca planet - zaawansowany odkrywca - jakim niewątpliwie był o czym świadczy wysyłanie danych do EDSM , nie odpuścił by szeregu interesujących planet krążących przy nie tak odległych słońcach, gdy skrupulatnie zbadał gazowego giganta razem z księżycami.
Mając to na uwadze ostrożnie i dokładnie zbadałem cały układ słoneczno-planetarny - nie znalazłem żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy. Oczywiście potrzeba by całej floty statków żeby przeprowadzić tu dokładne poszukiwania , ale może po prostu ów komandor postanowił podróżować dalej , lecąc na spotkanie swojemu przeznaczeniu.
Nie mając już nic do zrobienia tutaj , ruszyłem w dalszą drogę , kierując się ku następnemu punktowi ekspedycji.
Wezen okazało się być pełne pustki. Dwa białe rozpalone słońca rozświetlały przestrzeń.
Dość szybko uzmysłowiłem sobi eże nic tutaj nie znajdę , udałem się więc na badania okolicznych systemów planetarnych. Udało mi się uzupełnić zapasy brakujących materiałów , głównie polonu i arsenu. Przed udaniem się w dalszą drogę - a raczej powrotną do cywilizacji - rzuciłem jeszcze okiem na białe słońce Wezen.
Korzystając z wolnej chwili sprawdziłem systemy statku , wszystkie odczyty były w normie , mam nadzieję że dalszą część wyprawy przebiegnie bez nieprzyjemnych niespodzianek. Zaplanowanie drogi powrotnej nie było specjalnie trudne , ale postanowiłem nie korzystać z najprostszej drogi - z pewnością była już przebadana przez uczestników ekspedycji , którzy wcześniej tędy przelatywali. Ustaliwszy trasę z małym objazdem, wyruszyłem w drogę.
Dotarcie na Rigel przebiegło bezproblemowo , podróż była spokojna , rutynę przerywałem tylko w celu zbadania co ciekawszych ciał niebieskich. Niestety układ ten został już przeszukany na wszelkie możliwe sposoby i przez wszelkie możliwe instytucje. Spotkanie więc mitycznych rigelian wydawało się mało prawdopodobne. Nie obyło się bez niemiłej niespodzianki - po wyjściu z nad-przestrzeni awarii uległy stery mojego statku - nie reagował na żadne podejmowane przeze mnie próby przejęcia kontroli - lecąc prosto w biała otchłań. Pożegnawszy się już życiem i załogą byłem gotów na zakończenie ekspedycji w płomieniach Rigela , ale szczęśliwym trafem zadziałał automatyczny system , który wyłączył silniki zanim było za późno. Skończyło się na małym osmaleniu skrzydeł... W świetle poprzednich wydarzeń wydawało się mało prawdopodobnym aby ta awaria była przypadkowa. Szczegółowa kontrola statku nie wykazała żadnych usterek . Co jest grane ?
Nie zważając na trudności przystąpiłem do badań - fakt faktem - nie było czego badać - dwie białe gwiazdy zawieszone w pustce rozświetlały przestrzeń wokoło.
Spędziwszy kilka godzin w systemie - przeskanowawszy ogromny areał pustki , postanowiłem zakończyć wizytę na Rigelu.
Stosownym pomysłem wydawało się odwiedzenie jednej z ostatnich stacji w Mgławicy Witch Head.
Stacja umiejscowiona była pośrodku pasa asteroid okalającego jedną z planet. Dokowanie dużym statkiem nie było najprostszym przedsięwzięciem , ale udało się od strzału. Na stacji można było odpocząć i uzupełnić zapasy , mimo dość mrocznego otoczenia panowała tu pozytywna atmosfera gorączkowego podniecenia nadchodzącymi odkryciami.
Zacząłem planować dalszą część podróży na Wezen - ku mojemu zaskoczeniu okazało się że bariera złożona z układów z zablokowanym dostępem jest dość szczelna i chyba nie znajdę przesmyku aby się przedrzeć na drugą stronę.
Wydawało mi się że znalazłem trasę - oddaliliśmy się ze stacji lecąc w kierunku mgławicy HorseHead. Niestety trasa , którą sobie zaplanowałem okazała się ułudą , jedyne co udało mi się osiągnąć to dotarcie do tego niepokojącego miejsca.
Niezwykle ciekawym jest co kryje się w tym rejonie kosmosu , zablokowany napęd nie pozwala żadnym podróżnikom na sprawdzenie tego osobiście. Słyszałem opowieści o śmiałkach , którzy próbowali dotrzeć tam używając samego napędu nadświetlnego - i wszelki słuch po nich zaginął. Nie pozostało mi nic innego jak ruszyc z powrotem kierując się na Rigel i kontynuować podróż omijając zablokowane sektory.
Podróż okazała się owocna , w wielu układach nie postała jeszcze noga człowieka - byłem pierwszym , który je odkrył i przeskanował. W jednym z takich układów znalazłem starą ziemską sondę - przynależną do federacji - o oznaczeniach RA-78. Z sondy zgrałem wszystkie dane - oczywiście zakodowane , a komputer mojego statku nie był w stanie sobie z tego typu szyfrem poradzić.
W końcu udało się dotrzeć do Wezen - oczywiście moim oczom ukazały się gorące słońca i pustka bez planet...
Zdecydowałem się zabrać statek z pełnym wyposażeniem - trasa przelotu nie jest tak długa , a będę czuł się pewniej mając pod nogami 1500 ton nowoczesnej technologii. Dalej nie wiem co spowodowało wczorajszą awarię - podejrzewam pracowników na stacji - ale kto lub jakie ciemne siły ich do tego zmotywowały ? Jedno jest pewne , od teraz będę patrzeć każdemu na ręce.
Przelot na Betelgeuse nie był szczególnie trudny , szybko odczułem że oddaliłem się od cywilizacji. Sama gwiazda sprawiała niesamowite wrażenie , rozrzażony gigant zajmował pół nieboskłonu - ta gwiazda jest 620 razy większa od naszego ziemskiego słońca.- zaskakujące że mój okręt nie odniósł żadnych obrażeń od ogromnych temperatur.
W układzie znajdowały się cztery planety , dwa rozpalone do czerwoności wulkaniczne piekła i dwie planety na których można było wylądować. W pobliżu Betelgeuse 3 natknąłem się na wezwanie pomocy - niejaki MULHALL dowódca statku DAWN wzywał pomocy zaatakowany przez bandziorów , którzy zapędzili się w tak odległe rejony. Wybór większego i uzbrojonego statku teraz okazał się słusznym , bandyci tradycyjnie czmychnęli.
Mulhall najwyraźniej nie był w stanie kontynuować podróży po wycieku paliwa - przekazałem mu dronem nieco paliwo , na co ten włączył silniki i bez słowa podziękowania odleciał. Zaczynam się zastanawiać czy powinienem był się wtrącać , w końcu nie wiem dlaczego został zaatakowany , czy był złodziejem , najemnikiem, lub szmuglerem ?
Nie ważne , powróciłem do badań - interesująca wydawała mi się druga planeta układu i na niej zdecydowałem się wylądować. To był prawdziwy szok , planety praktycznie dosięgały wyrzuty materii ze słońca , a temperatura na oświetlonej połowie dochodziła do 1000⁰C
Nie wyobrażam sobie przebywania na powierzchni tej planety w samym skafandrze . Podziwiam za to konstruktorów łazika - spisywał się dzielnie i niezawodnie. Na samej planecie nie znalazłem niczego ciekawego - oprócz najprostszych minerałów - czego się zresztą spodziewać w takich warunkach.
Przeszukawszy jeszcze raz przestrzeń wokół słońca udałem się w dalszą podróż , kierunek RIGEL.
Wizyta w systemie Celaeno była dokładnie taka jak przewidywałem , bliskość zamieszkałych układów spowodowała dośc dużą aktywność wszelkiej maści bandziorów. Nie mając zamiaru tracić czasu na bezowocne potyczki , wymykałem się im przy każdej okazji. Układ planetarny składał się z dwóch czarnych jak smoła planet , spod zastygniętej skorupy wylewały się strugi lawy. Całość przyprawiała o gęsia skórkę.
Na orbicie pierwszej planety znajdowała się stacja Relay Station PSJ-17. Nie do końca jest jasne kto stoi za budową owego obiektu - duża stacja ochraniana przez małą armadę statków o również nieokreślonej przynależności. Nieznane statki nie zachowywały się agresywnie - po wystosowaniu ostrzeżenia nie podejmowały wrogich działań. Koło stacji znajdowały się dwa nadajniki z których można ściągnąć logi z zaginionych okrętów. Niestety awaria Data Link Scannera nie pozwoliła mi na ich odczytanie. Zaiste dziwne przypadek - wyrwane kable z modułu skanera świadczyły dobitnie o kreciej robocie. Ale żaden człowiek nie byłby wstanie rozedrzeć tytanowej obudowy i porwać wzmacnianych przewodów.
W tej sytuacji nie było sensu kontynuować badań w tym miejscu. Wróciłem na Maie żeby usunąć uszkodzenia i zastanowić się nad dalszym przebiegiem wyprawy. Pojawił się dylemat - dalsza część podróży przebiegała przez niezamieszkałe i nie odwiedzane rejony - czy powinienem zmienić statek na wysłużonego ASP Explorera - podróż wtedy kontynuował bym sam , bez załogi , z minimalnym wyposażeniem niezbędnym odkrywcy - z pewnością dotarcie do celu zajęłoby mi znacznie mniej czasu. Czy może zmodyfikować Belugę - po wyrzuceniu zbędnych modułów , podróż nie wydłużyłaby się specjalnie , a komfort byłby znacznie wyższy. A może pozostawić statek w obecnej konfiguracji , uzbrojony z dobrymi osłonami , wzmacnianym poszyciem i wszelkimi dostępnymi udogodnieniami. Jutro podejmę decyzję..
Nie ukrywam że z ulgą opuściłem Sothis , cokolwiek nie miałoby mnie spotkać podczas czekającej wyprawy , nie mogło zrobić gorszego wrażenia od tego układu. W archiwum znalazłem utwór zapomnianego artysty traktujący o tym miejscu: SOTHIS
Przelot do następnego punktu ekspedycji wydawał się niezbyt trudny , wybrałem więc okrężną drogę - celem zbadania okolicznych gwiazd. Skanując planety natknąłem się na wezwanie pomocy
Jak się okazało wezwanie wysłał zaatakowany przez piratów pilot frachtowca - po moim przybyciu oprawcy widząc że stracili przewagę liczebną z miejsca czmychnęli w popłochu. Wdzięczny pilot zaoferował mi dane układu , który powinienem zbadać - w sektorze MEL 22. Koordynaty owego miejsca były przekazywane przez pilota po cichu , z obawą i wyraźnym niepokojem. Ostrzegł mnie że lokacja ta cieszy się bardzo złą sławą.
Faktycznie , pod podanymi koordynatami czekała mnie niespodzianka - struktura zbudowana przez obcych:
Zdecydowałem się na przelot myśliwcem - obiekt obcych wyglądał mrocznie i drapieżnie , nie sądzę żeby były to istoty skłonne do dyplomacji czy kompromisu. Po ziemi krzątały się roboty , wyrastały dziwne rośliny , walały kontenery z obcą technologią czy materią..
Nie mając czasu na szczegółowe badania obiektu nie związanego z celem wyprawy , wyruszyłem w dalszą drogę do układu CELAENO.
Po drodze natrafiłem na pokrytą lawą planetę - jej widok skojarzył mi się ze starymi legendami o Anakinie , który na podobnej planecie prawie spłonął i stał się przywódcą imperium zła ;)
Dotarłszy do celu podróży, postanowiłem wpierw uzupełnić zapasy w pobliskiej stacji w układzie MAIA. Dokowanie było ryzykowne, ale warte wysiłku - na pokładzie miałem zapasy złota nabytego w Sothis - na które już kilku rzeszimieszków miało chrapke...
Kolejnego dnia postanowiłem zbadać sąsiedni zamieszkały układ - CEOS - , kilka lat świetlnych obok. Obejrzywszy wodny świat i gazowego giganta z kilkoma księżycami udałem się na stacje NEW DAWN. Podobnie jak NEWHOLM stacja wciąż jest w trakcie budowy - jednak wrażenia zgoła odmienne , wszystko uporządkowane , schludne i bezpieczne i to mimo problemów powodowanych przez przemycane artefakty obcych. Załoga nalegała abym przyjął jakieś zlecenie - ich wypłaty w końcu zależą od moich zarobków - wybrałem więc się biura pracy obejrzeć dostępne zadania. Jedno przykuło moja uwagę - ważniak z Sirius Corporation chciał pochwalić się swojej rodzinie dokonaniami jego korporacji w dziedzinie terraformingu - konkretnie miejsce widokowe Sirius Atmosferics w Sothis.
Krótka wyprawa do Sothis okazała się niezwykle owocna , widok terraformowanego świata , który dzięki nowoczesnej technologii zmieniał się z martwej bryły w pełen życia i kolorów świat , napawał niezwykłym optymizmem
.
Pasażer był niezwykle zadowolony z wyprawy - dzieciaki zachwycone widokami, a ja nabrałem nadziei że nawet w tak mrocznym miejscu można stworzyć coś pięknego - dzięki ludzkiemu geniuszowi i jego ciężkiej pracy.
Wysadziwszy gości na stacji, postanowiłem się zrelaksować w jednym z nowo powstałych przybytków dla turystów - przyda się chwila wytchnienia przed dalszą podróżą. Podczas kolacji zjawił się niezbyt przyjemny - z typową dla wysokiej rangi korporacyjnego szczura obłudna twarzą - typek.
Komandorze - powiedział - mam dla Pana zadanie, czysta robota, w sam raz dla człowieka z pańskim umiejętnościami i renomą. CEO Woodward - kontynuował - polecił Pana jako godnego zaufania .
Mimo niechęci, jaką od razu poczułem do powyższej persony, postanowiłem sprawdzić co to za zlecenie. Ku mojemu zdumieniu okazało się że praca dotyczy dostarczenia 48 kapsuł z imperialnym niewolnikami. Wzburzony odmówiłem przyjęcia takiej pracy i udałem się poinformować o tym skandalicznym procederze zarządcę stacji z ramienia Federacji. Niestety okazało się że ten proceder jest na porządku dziennym - na stacji wciąż brakuje rąk do pracy , a niewolnicy są tani , efektywni i nikt ich nie szuka gdy w niewyjaśniony sposób znikają.
Tego było już zbyt wiele, szybko wyleciałem ze stacji z postanowieniem że moja noga już nigdy nie postanie w tej przeklętej, barbarzyńskiej okolicy. Wieczorem usiadłem nad mapami planując trasę do kolejnego punktu ekspedycji - zastanawia mnie dlaczego prowadzi do Pleiad. Czy starzy Bogowie mają coś wspólnego z coraz aktywniejszymi ostatnio obcymi ? Czy to zagadka , której rozwiązania szukamy ?
_Kolejny dzień ekspedycji i poszukiwań rozpocząłem od przeglądnięcia Galnetu. Znalazłem w nim wiele opiniii o fatalnych warunkach i skandalicznej obsłudze na stacji – narzekał na to nawet sam organizator ekspedycji. I faktycznie po zejściu z oświetlonej promenady – pełnej handlarzy , turystów i poszukiwaczy przygód , pojawiał się inny świat. Mroczny i brudny , w zaułkach stacji można było spotkać jedynie podejrzanych typków , czy spłukanych do cna podróżników , którzy ponuro spoglądali na każdego komu się lepiej wiedzie. Obsługa w doku okazała się najbardziej opryskliwą i niewykwalifikowaną ekipą jaką w życiu widziałem. Czym prędzej wróciłem na statek aby kontynuować badania.
Szybko okazał się że napotkany dzień wcześniej wrak nie jest niczym niezwykłym, co kawałek trafiałem na dowody zbrodni i okrucieństw mających miejsce w tym układzie.
W jednym z takich miejsc udało mi się odnaleźć kontener z prototypową technologią – załadowałem ja na statek aby przekazać prawowitym właścicielom. Za nagrodą jak mniemam..
_
Wszystkie badane planety charakteryzował brak jakichkolwiek ludzkich osad , były ciemne , zimne i ponure. Dodatkowo wisząca na niebie nieodległa mgławica budziła grozę w każdym kto znalazł się na tej przeklętej ziemi.
Ciekawe formacje skalne i kaniony nie robią pozytywnego wrażenia w zimnym świetle słońc Sothis.
Po całym dniu poszukiwań udało mi się w końcu znaleźć coś ciekawego , wśród dryfujących śmieci i elementów poszycie dostrzegłem kontener ze starożytnymi artefaktami. Cóż to mogło być ? Egipskie rzeźby ? Gry komputerowe z XX wieku ? Akt założycielski Imperium Marlina Duvala ? Niestety , obiekty spadały już w atmosferze na powierzchnie planety – nie byłem w stanie manewrować moim ociężałym statkiem aby je odzyskać. Obawiam się że przepadły na zawsze.
W trakcie badań okolic czwartego słońca Sothis , zostałem zaskoczony przez znanego lokalnie rozbójnika - Dariana Freya - osobnik ten usiłował wyłudzić ode mnie cześć ładunku – po czym , spotkawszy się z odmową bez pardonu zaatakował. Razem z moją pilot myśliwca Robyn Gibson odparliśmy atak ponosząc jedynie niewielkie uszkodzenia. W trakcie zdarzenia pojawił się federacyjny patrol – jego piloci leniwie obserwowali potyczkę , po czym przeskanowali mój statek i wlepili mandat za przewożenie nielegalnej technologii. Dziękuje Ci Federacjo.
Zniechęcony tymi wydarzeniami postanowiłem zakończyć dzień wyprawy i powrócić na NEWHOLM dokonać drobnych napraw.